Tu odnajduję duchowość pierwszych wieków

Jarosław Kaczmarczyk

Każdy z nas żyje wokół innych chrześcijan, ma ich dookoła siebie i tworzy razem z nimi wspólnotę. Każdy z nas czytających nasze czasopismo (lub ostatecznie większość) jest częscią jakiegoś zgromadzenia. Chrześcijanie nazwali swoje wspólnoty greckim słowem "ekklesia" ("ek-kalo" – zwołać część spośród ogólu).

Wyraz ten Polacy (i inni Słowianie) tłumaczyli dawniej jako "cerkiew", potem zadomowił się termin "kościół". Swoją drogą słowo "cerkiew" jest rodzaju żeńskiego, więc właściwie oddaje zarówno grecki i łaciński termin "ekklesia/ecclesia", będący w obydwu tych starożytnych językach również rodzaju żeńskiego. Jest to o tyle ważne, że Ekklesia jest naszą Matką (Ojcem jest Bóg na niebiosach); Ekklesia jest Oblubienicą poślubioną Chrystusowi. Słowu rodzaju męskiego trudniej jest oddać ducha i sens grecko-łacińskiego oryginału.

Po co ten przydługi wstęp? Żeby spróbować dojść do sedna sprawy, czyli odpowiedzieć na pytanie: czym jest dla mnie mój Kościół, moja Cerkiew? Nie umiem inaczej myśleć o Cerkwi prawosławnej niż jako o pewnym zgromadzeniu (gromadzie), wspólnocie. Zwołał i zgromadził nas w tej komuni osób Bóg Trójjedyny, który przez dzieło swojego Syna i wylanie swojego Ducha na Apostołów i uczniów, zapoczątkował tę wspólnotę.      Moje trwanie i życie w tej wspólnocie jest największym darem jaki otrzymałem tu na ziemi. Dzięki temu żyję we wspólnocie milionów chrześcijan: biskupów, prezbiterów, diakonów, mnichów, mniszek, pustelników, dziewic i męczenników.

Moja prawosławna diecezja wrocławsko-szczecińska i jej biskup Jeremiasz żyją w nieprzerwanej eucharystycznej jedności ze starożytnymi patriarchatami Konstantynopola, Aleksandrii, Antiochii i Jerozolimy. Naszymi braćmi i siostrami są wierni Kościołów z Koryntu, Filippi, Tesalonik, które zakładał sam św. Paweł Apostoł prawie 2000 lat temu! Może wydać się Wam dziwne, że o tym piszę, ale naprawdę dobrze jest wiedzieć, że jest się częścią nie jakiejś czysto ludzkiej wspólnoty, ale zgromadzenia mającego historyczną łączność z osobami Apostołów, a przez nich z samym Zbawicielem.    Cerkiew prawosławna, której jestem częścią, jest zgromadzeniem, które dalej duchem i sercem trwa przy Tradycji, rozumianej jako pełnia tego, co dał nam Bóg i pełnia tego, co On sam o sobie nam powiedział.

Prawosławie nigdy nie opuściło duchowo płodnej gleby Palestyny. Nie odstąpił od prawosławia duch proroków, apostołów i pierwszego pokolenia chrześcijan. Dalej wierzymy w to co ci święci męzowie i święte niewiasty. Nie odrzuciliśmy nic z tego, w co oni wierzyli. Nie posługujemy się innym językiem wiary niż oni się posługiwali. Nie wymyślamy nowych słów, których oni by nie rozumieli. Nie głosimy ani jednego dogmatu, ani jednej prawdy więcej, niż te, za które oni oddali życie. Nie modlimy się w budynkach,w których oni by czuli się obco. Dalej kładziemy akcent na to samo, co było zwieńczeniem całego dzieła Bożego – na Zmartwychwstanie. Nigdzie Pascha Chrystusa, zwycięstwo Chrystusa nie nie jest głoszona, wyśpiewana i wykrzyczana z taką mocą jak w Cerkwi prawosławnej.

Cerkiew jest miejscem, w którym odnajduję duchowość pierwszych wieków, a ściślej nawet - duchowość samych Apostołów. Nie jest to duchowość, która stoi gdzieś w połowie drogi między katolicyzmem a protestantyzmem. Jest to duchowość chrześcijaństwa niepoddającego się definicjom i pojęciom. Oglądane z boku może sprawiać wrażenie archaicznego, chaotycznego, a jego pobożność znajduje się jakby poza czasem. Ten jednak, kto chce poznać Cerkiew prawosławną bez uprzedzenia, z łatwością znajdzie w niej – jak pisał Paul Evdokimov - pierwotne chrześcijaństwo, sam jego zalążek, wzbogacony życiem wielu pokoleń, lecz żywiony z tego samego jedynego korzenia tkwiącego głębokow duchowo płodnej glebie Palestyny. W naszej Cerkwi żyjemy wiernością dla pierwotnej Tradycji: "W ten sposób wierzyli Apostołowie i Ojcowie"...